We wrześniu wróciłam z konsultacji ze szpitala onkologicznego, gdzie powiedzieli, że w ciągu miesiąca muszą usunąć mi nogę i biodro z powodu guza mięsaka na udzie. Przez 10 miesięcy miałam kilka zabiegów chemioterapii i naświetlania, ale niestety rana wciąż się powiększała i noga dosłownie gniła. Przez przypadek natknąłem się na sok noni, a przy okazji miałem szczęście uzyskać kontakt z naturalnym uzdrowicielem, który specjalizował się w noni. Lekarz kazał mi pić 150 ml dziennie i używać 30 ml do wcierania w ranę. Po tygodniu pielęgniarki, które robiły mi opatrunek powiedziały, że rana goi się teraz o wiele szybciej niż wcześniej. Lekarz kazał mi kontynuować picie soku, ale przestać go wcierać. Tydzień później lekarz poradził mi, abym ponownie użył go na ranę, ale nie bezpośrednio w nią, lecz wokół niej. Podczas kolejnego badania lekarz powiedział mi, że tomografia komputerowa nie wykazała żadnych przerzutów do płuc i przypomniał mi, dlaczego przyszedłem do niego. Wtedy moja żona powiedziała do lekarza: "Panie profesorze, proszę spojrzeć na ranę mojego męża". On powiedział, że nie ma potrzeby w ogóle oglądać rany, bo i tak trzeba amputować nogę. Moja żona nalegała i poinformowała lekarza, że pielęgniarki ze szpitala powiedziały jej, że rana się goi! W końcu, po namowach, zdjął opatrunek, nie mógł uwierzyć własnym oczom! Powiedział: "Patrząc na to teraz, myślę, że nie należy amputować pani nogi". Po jakimś czasie ten lekarz zaczął sam kupować od nas sok.
Janusz K., Polska